Wheel of reinventing

W informatyce jest sobie lemat o pompowaniu. Z grubsza chodzi w nim o to, ze jesli cos moze znajdowac sie tylko w jednym z kilku mozliwych stanow i obserwujemy to nieskonczenie dlugo, to jeden ze stanow bedzie pojawial sie nieskonczenie czesto. Co wiecej, jesli uklad ma tendencje do zmieniania stanu zawsze w ten sam sposob (np. po burzy sie przejasnia, albo jak sie ma dola do sie idzie do fryzjera) to wczesniej czy pozniej system sie zapetla i nie jest w stanie odroznic tego co bylo, od tego co jest i od tego co bedzie.

Pisze o tym, bo wychodzac z psem pomyslalem, ze jak wroce, to przetestuje program - w tym celu napisze sobie fajny modul i aby bylo latwiej otworze sobie edytor tekstu i przekopiuje ze starego co wazniejsze fragmenty. Zanim ubralem buty, uswiadomilem sobie, ze w moim pokoju, na ekranie komputera czeka juz otwarty ten wlasnie plik i ze wstalem od komputera, bo uswiadomilem sobie ze jest w nim blad i musialem pojsc sie zastanowic.

Nie, nie jestem przepracowany - wrecz przeciwnie. I wiem - liczba stanow w jakich moze znajdowac sie moj mozg nie jest skonczona, natomiast skonczona w czasie bedzie na pewno jego obserwacja (oby nie lekarska). Owszem - bylem swiadomy swego zapetlenia i wyrwalem sie z niego, bo wcale nie postepuje zawsze tak samo.

Tylko, ze w zasadzie to wcale nie wiem jak ja postepuje.

Mowi sie, ze mamy wolna wole i sami decydujemy o swoich myslach i czynach. Ale o czynach decydujemy myslac, a o myslach decydujemy...czy ktos z Was kiedys decydowal o myslach? Ile razy dziennie zdarza Wam sie wybierac pomiedzy paroma mozliwymi nastepnymi myslami? A jesli nawet sie zdarza, to kiedy podjeliscie decyzje, ze macie wlasnie ochote na taka zabawe? Nie bede zanudzac starym pytaniem o praprzyczyne.

Moze my postepujemy zawsze wedlug tych samych regul, tylko nieustannie zmieniaja sie sytuacja. Zmienia sie otoczenie i my sie zmieniamy. Nasza pamiec jest jednak ograniczona. Zauwazylem, ze czasem gdy nie moge zasnac w ciemnym pokoju, lub nudzi mnie monotonna podroz pociagiem, wtedy wlasnie najtrudniej mi sie uwolnic od wszelkiego rodzaju natretnie powracajacych mysli - roztrzasania na nowo nieudanych fragmentow dialogu, planowania setek wariantow , badz tez jednego optymalnego przyszlych dzialan. Bez zrodla entropii z zewnatrz, zdaje sie zapetlac.

Panowie z IBM mowili mi, ze te dzisiejsze superkomputery co zajmuja cale pietra, zra wiecej pradu niz choinka na rynku i wymagaja chlodzenia cieklym azotem, ledwo doganiaja predkosc mozgu jaszczurki. Mowia, ze nie daja juz rady liczyc szybciej i chlodniej. Dziwne. Jaszczurka ma mozg wielkosci mozgu jaszczurki, stalocieplna nie jest, ale raczej czacha jej nie dymi, a je dwie muszki dziennie.

Ciagle wydaje mi sie, ze informatyka narzucila nam - skadinad piekna - metodologie patrzenia i mierzenia informacji, ktora nijak sie nie ma do tego co naprawde sie dzieje w naszych glowach. Jaki sens ma mierzenie sprawnosci mozgu w petaflopach? Ile z Was kiedykolwiek przeprowadzilo chociaz jedna operacje zmiennopozycyjna? A poprawnie? A ile znacie komputerow, ktore dobrze obrocily zdjecia z wakacji - niebem do gory? Ponoc po dwoch tygodniach, zaden noworodek nie ma z tym problemow.

Starczy tej psychodelii. Z innej beczki - wymyslilem patent. Podlaczany pod USB przyrzad do przymierzania przez internet butow na alegro. Ponoc mozna sobie buty schodzic, lazac po sklepach z butami.

Mam nieodparte wrazenie, ze juz raz(?) o tym(?) wszystkim(?) pisalem(?).

Popularne posty z tego bloga

Szczęście jako problem inżynieryjny

Kilka rzeczy, o których żałuję, że nie powiedziano mi, gdy byłem młody

Produkt: Ojciec*